skip to Main Content

Tegoroczna Droga Krzyżowa tak jak przed rokiem była dla mnie przede wszystkim bardzo mocnym doświadczeniem duchowym. To było tak, jakbym opuszkiem palca dotknął tajemnicy miłości Boga do człowieka – tego, co Pan Jezus mógł odczuwać podczas swojej drogi krzyżowej.

Było to naprawdę głębokie przeżycie. Chwilami wewnętrznie czułem wielki ból, związany z tym, co się działo, z treścią poszczególnych stacji. Każdą przeżyłem bardzo intensywnie. Trudno byłoby wybrać jedną wyjątkową. Być może ta, która najbardziej chwyciła mnie za serce, to jedyna zupełnie nie planowana… Chodzi o drugi upadek. Scena przedstawiana była na moście na Wyspie Młyńskiej, gdzie Jezus wszedł w sytuację bardzo gwałtownej kłótni małżeńskiej. Padało wiele trudnych, mocnych, niedobrych słów. W pewnym momencie emocje sięgnęły zenitu i mąż zamachnął się, aby uderzyć żonę. Ten cios przyjął Jezus, który pod jego siłą upadł. Leżącego podniosła delikatnie Matka i mocno przytuliła. To przytulenie, zupełnie nieplanowane przeżyłem bardzo mocno.

Były momenty, sceny kiedy rzeczywiście się popłakałem. Łzy leciały mi jak grochy i nie mogłem tego opanować. Nie było w tym żadnej gry ani udawania. Już na samym początku pod Katedrą, kiedy usłyszałem te wszystkie oskarżenia wypowiadane z ogromną złością, nienawiścią, łzy leciały same…

Przepiękny był czas w kościele św. Trójcy, do którego zresztą prowadziło całe tegoroczne nabożeństwo Drogi Krzyżowej. Trwaliśmy w ciszy przed Jezusem, już tym prawdziwym, obecnym, żywym. Wielu kapłanów spowiadało. Spowiedzi były ciągłe – ludzie szli, spowiadali się, siedzieli w ławkach, modlili się, płakali. Było to naprawdę mocne, piękne i ważne przeżycie dla wszystkich.

Droga była skierowana do młodych, ale przyszli ludzie w bardzo różnym wieku. Tak jak w zeszłym roku chcieliśmy pokazać im pasję miłości Boga tym razem jednak oczami Maryi, która mówiła im wszystkim, że Chrystus faktycznie kocha każdego z osobna i nie boi się wchodzić w sytuacje naznaczone grzechem. Że jest zawsze obecny tam, gdzie jest człowiek ze swoim trudem. Że faktycznie wziął na siebie nasz grzech i wszystkie jego konsekwencje.

Chcieliśmy pokazać z jednej strony dzisiejszy świat ze swoim liberalizmem, egocentryzmem, banalizacją seksualności, konkretnymi problemami, które dotykają zwłaszcza młodych, a z drugiej – połamanego, zakrwawionego Chrystusa, który nie boi się wejść w ten świat ze znakami swojej miłości i z miłości umrzeć. I to wszystko oczami Maryi. To wszystko w Jej oczach.

Dla mnie bardzo ważne było w tym wszystkim zaangażowanie młodych z wielu duszpasterstw młodzieżowych i akademickich z Bydgoszczy. Włożyli oni w tę Drogę Krzyżową mnóstwo siły i serca, mimo wielu obowiązków i zajęć.

Trzeba mocno podziękować każdemu, kto się w to dzieło zaangażował.

o. Maciej Sierzputowski CSSp

Back To Top