skip to Main Content

Sługa Boży
Paweł Ambroży Barański CSSp
(1885-1942)

7 grudnia 1885 roku zamieszkałym w Janowie Miejskim (obecnie dzielnica Mysłowic) małżonkom Karolowi i Antoninie z domu Cichy, urodziło się kolejne dziecko, syn, któremu na chrzcie nadali imię Paweł Ambroży.

O okresie dzieciństwa i domu rodzinnym Pawła nie posiadamy wielu informacji. Spotykamy go jako ucznia gimnazjum w Belgii, które prowadzone było przez Zgromadzenie Ducha Świętego i następnie alumna w Seminarium Zgromadzenia w Chevilly pod Paryżem. Tam też 28 października 1910 roku otrzymał święcenia kapłańskie. Następnie odbył nowicjat i po jego ukończeniu został wysłany na misje do Sierra Leone w Afryce. W końcu 1911 roku dotarł do Pujehun – misji, na której pracował o. Jean Diebold CSSp. Misja ta posiadała jedynie prowizoryczną kaplicę. O. Barański z zapałem zabrał się do budowy kościoła. W chwili wybuchu I Wojny Światowej budowla była w stanie surowym, przykryta jedynie dachem. Krótko przed wybuchem wojny przełożony misji o. Jean wyjechał na urlop do Europy. Nie mógł już powrócić do Afryki stąd ojciec Paweł przez kolejne 5 lat przebywał na misji w Pujehun sam.

Po ukończeniu budowy kościoła należało zbudować szkołę. Aby szybciej zgromadzić potrzebna materiały o. Barański rozpoczął wypalanie cegły. Doszedł w tej dziedzinie do takiej wprawy, że cegła przez niego produkowana była wręcz doskonałej jakości. Sam angielski gubernator dwukrotnie odwiedzał misję w Pujehun, by podziwiać cegielnię i jej wyroby. Troska o sprawy materialne nie przesłaniała jednak o. Barańskiemu najważniejszego czyli ewangelizacji.

W sierpniu 1919 roku na misję w Pujehun powrócił o. Jean Diebold, a o. Barański wyczerpany samotną pracą wyjechał przez Freetown i Dakar do Europy na konieczny wypoczynek. Urlop zdrowotny spędził w Szwajcarii. We wrześniu 1920 roku udał się na Górny Śląsk, by odwiedzić rodzinę i wziąć udział w plebiscycie za przyłączeniem Śląska do Polski. 

O. Zygmunt Rydlewski zabiegał w tym czasie o założenie Polskiej Prowincji Zgromadzenia Ducha Świętego. W maju 1921 roku o. Barański przybył do Bydgoszczy. Tutaj wraz z ojcami Rydlewskim i Kolipińskim pomagał w prowadzeniu sierocińca i zajmował się tworzeniem Niższego Seminarium. Od jesieni 1922 roku Zgromadzenie posiadało już własny dom w Bydgoszczy, przy ul. Śniadeckich.

Równoległe prowadzenie sierocińca i Niższego Seminarium stanowiło dużą trudność. Gdy nadarzyła się okazja objęcia po siostrach Niepokalankach domu w Dębowej Łące koło Wąbrzeźna, ojcowie Barański i Kolipiński przenieśli się tam wraz z kandydatami na nowicjuszy. Nastąpiło to 28 sierpnia 1924 roku. Data ta uznawana jest za początek Niższego Seminarium Zgromadzenia Ducha Świętego w Polsce. Wkrótce dołączyli do nich dwaj ojcowie z USA Józef Retka i Michał Retka. Ten ostatni został mianowany przełożonym domu w Dębowej Łące.

Posiadłość ta stanowiła własność rządu, była więc tylko dzierżawiona. Wkrótce okazało się, że właśnie w tym miejscu ma być zorganizowana szkoła rolnicza. Tak więc w końcu listopada 1925 roku Zgromadzenie zostało zmuszone opuścić Dębową Łąkę. Przeprowadzono się do domu w Bydgoszczy przy ul. Kujawskiej. Niższe Seminarium zwane „Internatem Ducha Świętego” stało się terenem działalności o. Pawła. Uczył on języka francuskiego i biologii oraz pełnił funkcje ekonoma domu. Za jego pobytu w Bydgoszczy po uzgodnieniu z przybyłym ze Stanów Zjednoczonych vice prowincjałem o. Cezarem Tomaszewskim dwukrotnie rozbudowano dom „Internatu”. Był też asystentem i radnym prowincjalnym. Od 1928 roku objął także urząd magistra nowicjatu braci, przekazując im swoje bogate doświadczenie z pracy misyjnej. Tę odpowiedzialną funkcję pełnił aż do otwarcia nowicjatu w Puszczykowie koło Poznania w 1933 roku.

W domu bydgoskim o. Barański pracował do 1937 roku. Wszyscy, którzy zetknęli się z o. Pawłem Barańskim wspominali, że był to zakonnik przejawiający się głęboką wiarą w posłannictwo misyjne. Często mówił o misjach i starał się wszystko spełniać w duchu misyjnym. Taki przykład życia kształtował przyszłych kapłanów i braci, którzy pragnęli pracować na misjach tak, jak ich wychowawca.

19 października 1937 r. z polecenia przełożonych został przeniesiony do Chełmszczonki – Włóki. Znajdowało się tam 25. hektarowe gospodarstwo rolne, które miało stać się zapleczem dostarczania żywności dla „Internatu Ducha Świętego” w Bydgoszczy. Na tym nowym odcinku o. Paweł wykazał się wielkimi umiejętnościami i odpowiedzialnością za wykonywane dzieło. W krótkim czasie, z pomocą czterech braci zakonnych, nowo nabytą posiadłość przekształcił we wzorowe gospodarstwo podziwiane także przez okolicznych gospodarzy. W tej wspólnocie stworzył prawdziwie braterską atmosferę. Wszystko oparte było na modlitwie indywidualnej i wspólnotowej, i na własnym przykładzie życia.

W 1939 roku o. Paweł kończył 54 rok życia.

Po wybuchu  II Wojny Światowej Zgromadzenie Ducha Świętego w Polsce, podobnie jak inne zgromadzenia i zakonny, było zdradziecko prześladowane.

Dotychczasowy dorobek Zgromadzenia został przewidziany przez okupanta do całkowitego unicestwienia.

Za zgodą  prowincjała o. Cezarego Tomaszewskiego bracia i klerycy udali się do swoich rodzin. Podobną propozycję otrzymali też ojcowie, lecz nikt z niej nie skorzystał. Musieli uciekać, podobnie jak inni mieszkańcy Bydgoszczy. Wspólnie znaleźli się pod Kutnem. Tutaj zostali rozproszeni i już nie mogli wrócić do Bydgoszczy, ponieważ dom zakonny był zajęty przez Niemców. Udali się do domu zakonnego w Puszczykowie. Lecz i tutaj, w grudniu 1939 roku, zakonnicy zostali aresztowani i zesłani do obozu dla internowanych do Chludowa, a następnie do Lubinia koło Kościana.

Tymczasem o. Paweł Barański nie opuścił powierzonego sobie dzieła w Chełmszczonce. Podobnie jak w Sierra Leone nie opuścił misji w Pujehun, tak i w Chełmszczonce po wyjeździe braci, pozostał sam.

Wiemy, że w obronie o. Barańskiego przed miejscowym Selbschutzem stanęli bydgoscy Niemcy, którzy znali o. Pawła z czasów jego pobytu w domu zakonnym na ul. Kujawskiej.

To wstawiennictwo uchroniło o. Pawła od wywiezienia w pierwszym okresie. Chełmszczonka – Włóki znalazły się w okręgu administracyjnym Rzeszy – Okręg Gdańsk – Prusy Zachodnie. Zwierzchnikiem okręgu był namiestnik Rzeszy Albert Forster, słynący z okrucieństwa i nienawiści do Polaków.

Około 15 listopada 1939 roku ojciec Paweł Barański został jednak aresztowany i internowany w więzieniu karnym w Koronowie. Do pierwszych dni stycznia 1940 roku był w grupie 50. osobowej jako więzień internowany, skazany na pobyt w odosobnieniu bez wyroku sądowego. Podlegał jednak wszystkim rygorom życia więziennego: ciężkiej pracy, niedostatecznemu wyżywieniu, pobytowi w nieogrzanej celi. Strażnicy znęcali się nad więźniami urządzając im często tzw.  „gimnastykę”.

Powody aresztowania i internowania o. Pawła Barańskiego wynikały z ogólnej polityki okupanta wobec duchowieństwa tak diecezjalnego, jak i zakonnego. Dla władz niemieckich o. Barański był tym duchownym, który po klęsce Niemiec w I Wojnie Światowej, przybył do Bydgoszczy, aby tu działać jako kapłan – zakonnik, umacniając katolicyzm i polskość. To był wystarczający powód, aby skazać o. Pawła, a także wielu innych Polaków na powolną śmierć w obozach koncentracyjnych, do których byli kolejno zsyłani.

W dniu 11 stycznia 1940 roku o. Paweł Barański w grupie 50 współwięźniów został wysłany do obozu w Stutthofie. Mimo iż obóz w Stutthofie nie miał początkowo praw państwowego obozu koncentracyjnego, to niczym nie ustępował innym obozom istniejącym na terenie Rzeszy.

Obóz ten był przeznaczony przede wszystkim dla tych Polaków z obszaru Gdańsk – Prusy Zachodnie, którzy uznani zostali za część społeczeństwa polskiego, która zagrażała polityce hitlerowskiej, która polegała na pełnej germanizacji tych ziem. Duchowni byli szczególnie narażeni na prześladowanie ze strony esesmanów i wszelkiego rodzaju funkcyjnych, wywodzących się często z kryminalistów niemieckich, oddanych służalczo władzom obozowym. Pobyt w ciężkich warunkach, kiedy na więźnia spadały różne dotkliwe kary za najdrobniejsze przewinienia wobec regulaminu, miały pozbawić go odporności fizycznej i psychicznej i doprowadzić do całkowitej rezygnacji z woli dalszego życia.

W kwietniu 1940 roku część więźniów i prawie wszyscy duchowni i zakonnicy, zostali wysłani do Sachsenhausen. Wiemy, że w jednym z tych transportów był także o. Paweł Barański. Pisze o tym w liście z dnia 5 stycznia 1941 roku.

Gehenna obozowa, to szczególne maltretowanie duchowieństwa, miało na celu odebranie więźniom wszelkiej nadziei na odzyskanie wolności. Wielu kapłanów, należy przypuszczać, że uczynił to także o. Paweł, złożyło swoje życie jako ofiarę za uwolnienie innych i za tych, którzy oczekiwali kapłana i jego posługi. Tylko głęboka wiara utrzymywała uwięzionych w zachowaniu godnej postawy w obozowych warunkach.

Z korespondencji o. Barańskiego do kuzyna wiemy, że myśl o uwolnieniu nie opuszczała rodziny o. Pawła.

Ojciec Paweł Barański nawet w takich warunkach, gdy w każdej chwili mógł spodziewać się śmierci, bardziej myślał o bliźnich aniżeli o sobie. W listach do rodziny pisze o nadziei i zaufaniu Bogu. Sam najmniej wierzył w możliwość swego uwolnienia. Wiedział, że jego los, jak i innych współwięźniów, został przesądzony i należy tylko oczekiwać godziny, gdy Bóg powoła go do siebie. Pragnął jedynie, z łaską Bożą, pozostać wierny do końca ślubom zakonnym i przyrzeczeniom kapłańskim.

W dniu 14 grudnia 1941 o. Barański, wraz z innymi duchownymi, odbył swoją ostatnią podróż, której celem był obóz w Dachau. Po przybyciu otrzymał numer obozowy 22811. Z tego okresu posiadamy 16 kopii listów pisanych przez o. Pawła do swego kuzyna mieszkającego na Śląsku. Z listów tych wyłania się w pełni to, co było istotą życia o. Pawła. Nie liczyły się jego los i jego cierpienia, lecz dawanie pociechy innym. W listach ukazuje się jego wdzięczność, że jest kapłanem – misjonarzem mogącym z tego miejsca pismem udzielać duchowej pomocy. Podkreśla także swój patriotyzm jako Polaka, mieszkańca Śląska. Raz z obranej drogi już się nie cofa tak, jak jego Mistrz, którego przez całe życie naśladował. Wiemy, że nie zgodził się, jak wielu więźniów, na przyjęcie obywatelstwa niemieckiego za cenę uwolnienia.

W listach okazuje zainteresowanie wszystkimi sprawami rodziny, troszczy się o studiujących kleryków we Francji. W listach do brata zakonnego Hygina Wojtackiego CSSp radzi, by tenże starał się pomagać i ratować zdrowie ukrywającemu się w Bydgoszczy o. Zaborowskiemu.

Nieustannie żył sprawami Zgromadzenia. Z uczuciem pełnym żalu przyjął wiadomość o śmierci wice-prowincjała o. Cezarego Tomaszewskiego, który zwolniony z obozu dla internowanych w Lubiniu koło Kościana, wyjechał do rodziny do Warszawy i tam zmarł 30 kwietnia 1941roku w wieku 72 lat.

Na wiadomość o śmierci na Śląsku jednego z kuzynów stwierdza, że chętnie zgodziłby się umrzeć za niego, gdyby dobry Bóg chciał przyjął jego ofiarę. Czyni przy tym uwagę, że może wkrótce się z nim połączy.

Możemy się domyślać, że wiosną 1942 roku o. Paweł Barański był już bardzo wyczerpany i pogodził się całkowicie z wolą Bożą i tym wszystkim, co Bóg jeszcze pozostawił mu do przyjęcia.

Z relacji i późniejszych publikacji wiemy, że w czasie selekcji zabrano go jako chorego do obozowego lazaretu, gdzie uśmiercono go 16 lipca 1942 roku, zaś ciało spalono w krematorium.

11 marca 1942 roku w podobny sposób zakończył życie przebywający wraz z nim w obozie kleryk Michał Popławski CSSp.

Ojciec Paweł Barański jest jednym z 122 Sług Bożych, wobec których 17 września 2003 rozpoczął się proces beatyfikacyjny drugiej grupy polskich męczenników z okresu II wojny światowej. 24 maja 2011 w Pelplinie zakończył się etap diecezjalny, a wszystkie dokumenty przesłano do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych w Rzymie.

oprac. o. Maciej Sierzputowski CSSp

Back To Top